- today
- label News
- favorite 0 polubień
- comment 0 komentarzy
Test Haibike Hybe 11, na ile pozwoli bateria 800 Wh?

Haibike Hybe 11 2025 to wyścigowy rower do szeroko pojętego enduro. Zastosowany najnowszy silnik Boscha piątej generacji oraz największa obecnie dostępna bateria producenta o pojemności 800 Wh sugerują że jest to „gruby” sprzęt do konkretnej jazdy. Hybe 11 wyposażony jest także w komponenty wysokiej klasy.

Elektryczna sztyca, elektryczna przerzutka klasy T-Type, potężne hamulce SRAM Maven oraz topowe zawieszenia Rock Shock. Ale pytanie; jak spisuje się rower jako całość, na co pozwala geometria oraz przede wszystkim zasób zgromadzonej w rowerze energii?
Na testy została wzięta znana miejscówka w górach Świętokrzyskich. Jeleniowskie Ścieżki. Jest to miejsce gdzie do czynienia mamy z prawdziwymi singlami enduro. Atakujemy tu po kamieniach, korzeniach, tylko czasami po przygotowanych hopach i bandach. Przewyższenia jest około 180 metrów w górę, a trasy mają zwykle poniżej 2 kilometrów.

Na czas testu zostały lekko zmodyfikowane parametry silnika.
-Tryb turbo: (wszystkie suwaki w prawo) Odblokowane 100 Nm i wykorzystywanie maksymalnej mocy. -Tryb eMTB: bez zmian z maksymalnym momentem 85 Nm
-Tryb Tour: Ograniczony do 400W oraz 65 Nm
-Tryb ECO: Ograniczony do 375W oraz 55 Nm

Takie nastawy nie bez powodu zostały ustawione. Przy takich parametrach tryb ECO nie tylko niweluje masę roweru ale także sprawia że na podjeździe mocy jest wystarczająco dużo. Tętno średnie na podjeździe z okolic 155 uderzeń na minutę (generowane na analogowym rowerze) spadło do 130 bpm przy zachowaniu podobnego tempa podjazdu. Jest to gigantyczna różnica sprawiająca, że przed zjazdem, którymś OS-em jesteśmy w zasadzie wypoczęci i rozgrzani, a nie upoceni i potrzebujący kilku minut na złapanie oddechu i dotlenienie mięśni. To bardzo duże udogodnienie. Na tym trybie zrobionych zostało 5 podjazdów.

Tryb Tour to już solidna dawka mocy. Sprawia że podjazd na tętnie 130 bpm jest wyraźnie szybszy niż na ECO i w tym przypadku zamiast kluczyć krętym podjazdem warto go ścinać podjeżdżając stromszymi sekcjami. Taka potężna asysta zdecydowanie poprawia tempo liczone w przewyższeniu na godzinę. Zdecydowanie oszczędzamy czas oraz mięśnie.
Tryb Turbo to jest absolutny odlot i… do jazdy wyczynowej raczej zbędny. Zdecydowanie jest już trudny w kontroli. Podjazd, który robimy na zwykłym rowerze w okolicy 20 minut (lub dosyć leniwie w 25 minut) da się ukończyć w 7 minut. Podjazd robimy ekstremalnie szybko i na krętym szlaku trudno utrzymać precyzję. Koło jak w motocyklu potrafi nas zarzucić, a lekki nacisk na korbę sprawia że silnik dosłownie kopie. Siła jest tak duża, że podjazd robimy ze sztycą regulowaną w połowie wysokości. Pojawiły się miejsca gdzie wychodząc z zakrętu lub pokonując trudny element trzeba było jednocześnie pedałować i mocno zaciskać hamulce. Brzmi abstrakcyjnie ale tryb Turbo za mocno startuje od dołu i wymaga przyhamowania, a więc stratę energii (pojemności akumulatora) Umożliwia to wprawdzie pokonywanie podjazdu niczym singla zjazdowego. Do krętego podjazdu zdecydowanie lepszym wyborem będzie tryb eMTB. Jest to tryb sterowany naciskiem nóg na pedały. Nie podaje ciągiem tak ogromnego momentu obrotowego, co ułatwia podjazd. Chcąc wyjść z zakrętu, koło nas nie wystrzeli z niego, spokojnie możemy opanować maszynę i dosłownie chwile później dostać praktycznie maksymalną moc.

To tyle odnośnie podjazdu. Jak wygląda pozycja na rowerze? Całkiem znośnie. Testowany rower był w rozmiarze M, rowerzysta miał 181 cm. Czyli teoretycznie był bardziej wzrostowo pod L-kę. Można powiedzieć że jest to rower mały. Rozmiar M w rowerze Hybe 11 to wyjątkowo mała M-ka. Nie przeszkadzało to w czerpaniu przyjemności w zjeździe, wręcz pozwala się nim cieszyć.
Pierwsze wrażenie było następujące, rower jest świetnie wyważony. Nie jest to przypadkowy rower elektryczny z dużą baterią i mocnym silnikiem. Po przesiadce z analogowego roweru (Santa Cruz Nomad) podczas lotów na hopach i agresywniejszej jazdy nie czuć by rower ciągnęło na przód czy tył. Maszyna sprawnie skacze, w powietrzu zachowuje się stabilnie. Zupełnie bez potrzeby zastanawiania się ile kilogramów maszyny mamy między nogami. Zawieszenie jednak ma zdecydowanie więcej do roboty uwzględniając dodatkowe około 8 kg względem roweru analogowego.

Zjazd był dosyć przyjemny, rower potrafiło obrócić na śliskich kamieniach ułożonych na stromych ściankach. Tętno skakało pod 180 bpm a jednak udawało się wyprowadzić maszynę z niebezpiecznej sytuacji i wyprostować tor jazdy. Było to nadzwyczaj pozytywne wrażenie, można by domniemać że wyprowadzenie ciężkiej maszyny z niebezpiecznej sytuacji będzie trudniejsze niż zwinnego analoga, a okazuje się że nisko położony środek ciężkości, krótka rama i sztywna konstrukcja ułatwiają manewrowanie.
Zasięg:

Po pierwszych 1100 metrach w pionie oraz 25 kilometrach od startu (ponad 6 zjazdów) baterii w rowerze pozostało 55%. 4 wjazdy na trybie ECO oraz dwa wjazdy na trybie Turbo w iście wyścigowym tempie. Dalsza eksploatacja baterii była podobna. Raczej delikatny podjazd, bez szarpania się i zjazd na trybie Tour. Nie ścigając się nie ma potrzeby by korzystać z mocniejszego trybu wspomagania. Poza trasą Świętowid na Jeleniowskich ścieżkach jest mało miejsc gdzie bezwzględnie koniecznie jest „odbicie się z silnika” do zachowania tempa jazdy. Bardziej istotnie jest zachowanie płynności jazdy i mniej hamowania niż dokręcanie rowerem. A gdy to jest potrzebne często lecimy już ponad 25 km/h poza limitem asysty silnika.

2000 metrów w pionie oraz ponad 43 kilometry trasy zakończyło się zużyciem energii baterii na poziomie 76%. Do dyspozycji zostało jeszcze 24% pojemności. Od tego mementu jazda odbywała się już tylko na trybie Tour mieszanym z eMTB. Powoli w kość zaczęło dawać zmęczenie mięśni i stawów. Trasy są mocno kamieniste i daleko im do flow, wymagają nieustannej walki z terenem, nawet na odcinkach podjazdowych. Po 5 godzinach w siodle zdecydowanie czuć było „zużycie materiału”.
Kolejne 350 metrów w pionie oraz 7 kilometrów dalej bateria zaczęła informować o bardzo małym stanie akumulatora na poziomie 10%. Rower jednak cały czas podawał pełną moc na życzenie i dział bezbłędnie. Nie przestał wspomagać pełną parą nawet przy 1% naładowania baterii.

Podczas podjazdu w okolicy trasy Licho bateria pokazała 0% i… rower wspomagał dalej. Udało się jeszcze podjechać około 300 metrów do przodu (15 metrów w pionie) z zerowym poziomem wspomagania po czym cały system się wyłączył. Trochę dziwne, ponieważ czwarta generacja Boscha z baterią 750Wh po wyczerpaniu akumulatora, przestawała wspomagać pedałowanie ale system liczył kilometry dalej, tak samo oświetlenie było zasilane. W Hybe 11 widocznie nie ma ani trochę rezerwy akumulatora, wysysamy go dosłownie do końca i system mówi nam: „pa pa, nie interesuje mnie to czy jeszcze jeździsz i gdzie jesteś”

PODSUMOWANIE
Jazda na akumulatorze zakończona z wynikami:
56,8 kilometra
2648 metrów w pionie
Prędkość maksymalna 38,1 km/h
Średnia prędkość 10 km/h
Niecałe 15 wjazdów na szczyt.
Prawie 6h w ruchu
7,5h od początku do końca wyzwania.
Odpowiadając na pytanie: „na ile starczy bateria w tym rowerze” odpowiedzieć możemy, że na cały dzień jazdy. Średnio wytrenowana osoba dostanie nieźle w kość już po zrobieniu 2000 metrów przewyższenia, a taki wynik możemy zrobić na mocnej asyście trybu Tour. Gdyby nie kilka strzałów na Turbo być może udałoby się złamać magiczne 3000m w pionie ale wymagałoby to już od zawodnika ponadprzeciętnej kondycji oraz dłuższego dnia niż Październikowy





Komentarze (0)